poniedziałek, 25 lutego 2013

Magiczna Ochrona



Witajcie!


   Dzisiaj przyjrzymy się ważnej sprawie, jaką są amulety i środki chroniące nas przed złem. Znane razem pod dziwnie brzmiącą nazwą apotropeion, to wszelkiego rodzaju działania, praktyki i obrzędy chroniące człowieka przed złym urokiem, spojrzeniem, chorobą czy klęską. Przedstawię Wam kilka ciekawych sposób a również zdradzę, który uważam za najlepszy.

   Pierwszym działaniem, według mnie najprostszym, jest pewna odmiana rodzaju magii, a konkretnie magii Alkmeny (o której w przyszłości). Gdy będziecie iść ulicą bądź lasem, i wyczujecie niebezpieczeństwo bądź, że ktoś źle Wam życzy, zatrzymajcie się i narysujcie na ziemie wokół siebie okrąg. Najlepiej narysować go kredą, ale równie dobrze można go wykonać patykiem czy nożem (ostre i żelazne przedmioty również mają właściwości antydemoniczne) na ziemi. Niezwykle prosty gest, wykonany z przekonaniem o jego skuteczności zamyka nas w bezpiecznej strefie, która możemy opuścić gdy uznamy, że niebezpieczeństwo znikło. Kiedyś sposobu tego używali chłopi słowiańscy w obawie przed atakami Rusałek, dziś tym sposobem może bronić się nawet mieszczuch.  Możliwe jest wzmocnienie działania obronnego kręgu alkmenicznego (zwanego też często kręgiem obronnym, bądź białym kręgiem) magią słowa, wypowiadając formułę „zastygnięte w czasie, zastygnięte w miejscu, obronione w kręgu, obronione w sercu”. Słowa te umacniają bezpieczeństwo wydzielonej przez nas strefy. Wiem, że tworzenie białego kręgu powinno być niezwykle ważne dla każdego, kto w jakikolwiek sposób para się wzywaniem duchów, liczy na ich pomoc oraz poradę. Podobnie w przypadku osób, które szukałyby odpowiedzi poprzez medytacje i mentalne zjednanie się z pramacierzą. Sposób, o ile dobry i skuteczny, dość ciężki do wykonania w codziennej sytuacji – pomijając fakt, że prawie nikt z Nas nie nosi przy sobie kredy (chociaż może warto by było zacząć?) to rysując krąg na środku Marszałkowskiej czy Piotrowskiej reszta przechodniów dziwnie by się na nas popatrzyła… 

   Bardzo prostym sposobem, działający podobnie do poprzedniego, są najprostsze gesty znane każdemu z nas – skrzyżowanie rąk. Podobnie jak krąg, gest ten, chociaż o wiele słabszy, zamyka nas w przestrzeni i nie dopuszcza do zmian. Stąd często osoby stojące w takiej pozycji odbieramy za „zamknięte w sobie, zimne, trzymające na dystans” i unikamy raczej kontaktu z nimi. 

   Kolejnym sposobem obrony, i o wiele łatwiejszym w wykorzystaniu, są wszelakie amulety obronne. Można je wykonać z wielu rzeczy : 

   Kły, kości i zęby – jako symbole martwoty mają odstraszać i zmylać złe siły, choroby i czary (nie ma sensu atakowania martwego, szczególnie dla choroby). Ich wykorzystanie może przybierać dwa rodzaje. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej praktyczny i stylowy, polega na wykonaniu amuletu, najczęściej naszyjnika, zawierającego wymienione części ciała. Niestety dla wielu z Nas, w tym i dla mnie, kły, szpony i zęby muszą być prawdziwe, nie mogą to byś plastikowe fejki ze sklepów odzieżowych.

    Na Słowiańszczyźnie do dziś znana jest potęga amuletów wykonanych z wilczych szponów, nie tylko z wcześniej wymienionych powodów. Często można spotkać się z przekonaniem, że wilki są w stanie zobaczyć demoniczne istoty (jak w ogóle większość psowatych), więc posiadanie amuletu z wilczym symbolem martwoty ma gwarantować nam wyostrzenie „zmysłu obronnego”, wyczuwanie nieprzyjaciół, podstępnych i złych osób oraz czarnej magii. 

   Innym, znanym szczególnie w Azji apotropeionem jest królicza łapka. Tak jak królik, osoba ją posiadająca, ma „uskakiwać” przed złym czarem. Dobrym wydaje się również trzymanie przy sobie swojego pierwszego, mlecznego zęba. 

   Drugi sposób jest dramatyczniejszy, wiążę się z wykorzystywaniem czaszek i np.: zakopywaniem ich w ziemi, by uniemożliwiały wszystkiemu co złe wejście do danej przestrzeni. Niezwykłą popularnością cieszyły się zakopane włosy, zęby i palce umarłego, a w szczególności… dzieci. Aby nie pogłębiać się w dramacie tych rytuałów, polecam zabezpieczyć swój dom czymś innym, a mianowicie ziołami.

Suszona bazylia obwiązana czerwoną nitką. Macedonia. 
   Powieśmy nad kominkiem bądź nad kuchenką ususzony bukiecik bazylii, majeranku, kminku, mięty czy ruty. Znany z filmów o wampirach czosnek również świetnie się do tego nadaje, podobnie jak cebula. Metoda ta jest o tyle dobra, gdyż tania, łatwa i dość estetyczna dla domu utrzymanego w klimacie tradycyjnym, etnicznym czy rustykalnym (nie przesadzajmy może jednak tylko z czosnkiem i cebulą…). 

   Warto wspomnieć również o jemiole, która nie służy tylko do zdobywania pocałunków. Zasuszona w czasie świąt i wisząca nad „paleniskiem”, w połączeniu z dwiema innymi gałązkami tkwiącymi nad wejściem do domu i stołem, chroni cały dom przed złem, zapewnia dostatek, szczęście w życiu prywatnym domowników, o ile tylko wisi tam przez cały rok, w oczekiwaniu na kolejne Święta, gdy zostanie zastąpiona przez swoją świeżą, młodszą siostrę.

   Magiczne Kamienie – za wyjątkiem tego, że każdemu z Nas przypisany jest szczęśliwy kamień, niektóre z nich odznaczają się większą skutecznością obronną. Do takich minerałów należy turkus spotykany w wielu amuletach indiańskich czy chociażby w słynnych skarabeuszach egipskich. Ze względu na naszą słowiańską tradycję, polecałbym poszukanie bądź zdobycie „kamienia piorunowego”. Powstaje on ze stopionego piasku w miejscu, w które uderzył piorun. Błyskawica, jako symbol pradawnego dobra i stwórcy ma bronić oraz niszczyć napotykane przez posiadacza tego minerału zła. 


   Również ważną role odgrywa kolor. W Świecie Islamu, rolę tę spełnia kolor niebieski, kojarzony z czystością i ‘niezwykłością”. Pewnie dlatego, znane „oko proroka” chroniące przed złym spojrzeniem posiada tę barwę. Warto zapewnić sobie taki paciorek, i nosić go przy sobie (na szczęście niebieski jest dość uniwersalnym i pasującym do większości kolorem).   


   Uważam jednak, że najlepszym amuletem ochronnym dla każdego z Nas będzie… czerwona nitka! W większości miejsc na ziemi, to właśnie barwa czerwona jest uważana za antydemoniczną, przez symbolizowanie krwi, a tym samym życia, mającą wspomagać Naszą witalność i zdrowie. Zawiązana na nadgarstku gwarantuje ochronę przed złymi emocjami i siłami. Zadziała ona jednak tylko wtedy, gdy zostanie Nam podarowana od przyjaznej, życzliwej osoby. Nitki nie wolno zdejmować z nadgarstka! Przez cały czas będzie „wchłaniać” zło tak długo póki sama nie spadnie. Jej zerwanie samo w sobie nic nie oznacza – ważniejszy jest czas, po jakim spadnie. Jeśli przerwie się dość szybko, oznacza, iż byliśmy nastawieni na sporo złośliwości, cięższych chorób i złych uroków. Jeśli spadnie po dłuższym czasie, na szczęście doczekaliśmy się małej ilości nieprzychylnych uroków.

   Ubolewam jednak nad faktem, iż współcześnie ten pradawny, tradycyjny amulet obronny jest kojarzony z bliżej mi nieznanym „ruchem anorektycznym”, którego członkowie mieliby właśnie nosić takowe nitki na nadgarstkach. Mam tym samym nadzieję, że czerwona nitka ochroni nieświadomych jej potęgi ludzi przed tą okropną chorobą!

   Niestety, w ten weekend moja nitka się zerwała… Oby było to spowodowane moim dynamicznym trybem życia, a nie ilością złych słów kierowanych pod moim adresem. Na szczęście, nosze przy sobie jeszcze kilka innych amuletów ochronnych i po napisaniu tego posta – chyba zacznę nosić przy sobie kawałek kredy!

   A Wy co zamierzacie zrobić? Podarujecie komuś czerwoną nitkę? Obyście i Wy szybko ją dostali od przyjaciela bądź waszej miłości! 

   Trzymajcie się omegonicznie i oby uroki trzymały się od Was z daleka!   

piątek, 22 lutego 2013

Magia? A co to?!



   Witajcie!

   Przejdźmy nieco bardziej do konkretów, zaczerpnijmy nieco wiedzy! Czym jest magia? Gdzie ona jest? Skąd ona jest? Jak działa? Niestety, nie na wszystkie pytania znajdziemy odpowiedzi, a na niektóre – więcej, niż jedną. 

   Sięgając do Małego Słownika Języka Polskiego Auderskiej i Skorupki możemy przeczytać : „ogół wierzeń i praktyk dających rzekomo władzę nad ludźmi i rzeczami, nie opartą na prawach przyrody” ; zaś w słowniku Szymczak : „ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych, których opanowanie jest rzekomo osiągalne dzięki stosowaniu odpowiednich zaklęć i czynności wykonywanych w określony sposób i przez określone osoby”.

   Co uderza i rani w tych definicjach to pobłażliwy ton i słowo „rzekome”. Definicje te przybierają stanowisko powątpiewające i drwiące w stosunku do tych, którzy praktykują i wierzą w magię. Odwołując się do własnych doświadczeń oraz innych, jak i współczesnych badaczy, powiedziałbym, iż magia jest jednocześnie najstarszą nauką, darem i wynalazkiem ludzkości, możliwym przez kontakt człowieka z naturą i jej elementami, umożliwiający mu aktywnie uczestniczyć w zmianach czasoprzestrzennych dzięki pewnym myślom, słowom, gestom i przedmiotom wykonywanym w odpowiednich warunkach wykorzystując powiązania między elementami Świata i jego symboliką. Jednak skąd to rozwarstwienie na naukę, dar i wynalazek? 

   Już w dziewiętnastym wieku wielu badaczy określało magię jako „bękarcią siostrę nauki” czy „pseudonaukę”. Mimo tych negatywnych wydźwięków, we wszystkich widnieje rdzeń „nauka”, oznaczający, iż w myśleniu ludzkim magia należała do tegoż gatunku, i podobnie jak każda z dziedzin nauki, ma swoje gałęzie : wróżbiarstwo, alchemię, czary i wiele innych. Podobnie, jak wiele z nauk, przenika się z innymi (jeszcze tego Wam nie ujawnię, ale zdziwicie się, w ilu dziedzin magia jest wpleciona!). Z pewnością, argumentami przeciwko magii jako nauce można by wysnuć następujące stwierdzenia : brak jasno określonych praw, brak definicji, jasno określonej metodologii… i wydaje mi się, że w tym miejscu najłatwiej powiedzieć, iż tak samo, jak ludzkość nie zna wszystkich praw fizyki i dopiero je poznaje, tak samo nie znamy wszystkich praw, jakimi rządzi się magia. Jedyne prawo, jakie znamy : aby praktykować magię, trzeba w nią przede wszystkim wierzyć (chociaż to i tak połowa sukcesu). Wiem, jak naiwnie to brzmi, ale spójrzcie na to tak: nie wiemy skąd i jak wytwarzana jest siła grawitacji, jednak wszyscy nie wątpimy w jej istnienie, wiemy, że to cecha właściwa wszystkim przedmiotom, że każdy jej ulega. I dokładnie tak samo jest z magią, o tyle, że jej nie uwzględnimy we wzorach (na razie) a, niestety, ludzie przyczynili się do „nadniszczenia” praktyk i wiedzy magicznej, tworzonej i odkrywanej przez setki, jeśli nie tysiące lat.
Kolekcja własna: macedońskie góry oraz tamtejsza, święta czeszma.

   Wyjaśnień, czemuż magia miałaby być darem bądź wynalazkiem ludzkości trzeba szukać przede wszystkim w mitologii ludowej. Z badań Józefa Obrębskiego w Macedonii wynika, iż według podań ludowych magię wymyślili ludzie (notabene, kobiety). Możemy w tym doszukiwać się motywu naśladowania człowieka w procesach twórczych wykonanych ongiś przez pierwotne siły stwórcze. W dokładniejszej wersji tego mitu, Bóg przechadzając się po ziemi widział, iż ludzie wykonują jakieś gesty, staraj się coś zrobić. Gdy spytał ich, co też robią, mężczyźni odpowiedzieli „nic” zaś kobiety - „czarujemy”. Bóg na te słowa pobłogosławił ich czyny, które zaczęły odnosić skutek, i poszedł dalej.
 
   Innym dowodem na „boskie” pochodzenie magii są liczne mity, w których przedstawione są postaci bóstw, które czarują np.: grecka Hera, egipskie Hathor i Izyda oraz wielu innych. Idąc dalej tropem mitów, dowiadujemy się, że wszystkie pierwsze wynalazki ludzkość dostała w postaci darów i zapomogi od sił wyższych, od sacrum. Skoro więc ta strefa parała się magią, musiała też przekazać te umiejętności ludziom (Jak Atena przekazała tajniki wytłaczania oliwy z oliwek, a Dymitr i Kosa, słowiańskie boskie bliźnięta, nauczyły nacje ludzką uprawy roli i kowalstwa).

   A gdzie jest owa magia? Magia tkwi w każdym z nas, w każdym przedmiocie, w całym kosmosie z którym nas wiąże. Można doszukać się prawdy w stwierdzeniu „wszystko małe, jest miniaturową wersją wielkiego”. Już od dawna człowiek zauważał podobieństwa swego ciała, to otaczającego go świata: jego własne ciepło utożsamiał z ogniem, krew z wodą, oddech z powietrzem a ciało z ziemią. Oczywiście porównań tych było o wiele więcej, jak chociażby rosnące włosy jako rośliny czy oczy jako ciała niebieskie. Człowiek zauważał podobieństwa między przedmiotami i strukturami, i między innymi to na nich opiera się magia. Najlepiej opisać ją, jako niewidzialne nici porozumienia między nami, a wszystkimi elementami świata nas otaczającymi, na które możemy mieć wpływ.

   Niestety, na przestrzeni lat, pojawiło się wielu kuglarzy, którzy zhańbili imię magii nie potrafiąc się nią posługiwać. Wiele przekazów tej wiedzy zanikło bezpowrotnie przez liczne ludobójstwa-wiedza ta była przekazywana drogą ustną, a niewiele z jej praw zostało spisanych. I dlatego do Nas należy ważne zadanie zrekonstruowania obrzędów magicznych, odszukanie na nowo praw, którymi rządzi się magia, powtórnego nawiązania więzi człowieka z kosmosem.
   Na te tematy, mógłbym naprawdę pisać długo, podawać więcej przykładów, jednak nie chce Was zanudzać! Zdajmy sobie tylko sprawę, jak niezbadany jest otaczający nas Świat i jak patrzymy na niego przez rastrowane okulary. Pogłębiajmy naszą wiedzę i modyfikujmy nasze okulary, aby dostrzec to, co od pradawna jest tuż przed naszym nosem! 

   Trzymajcie się omegicznie i pamiętajcie : to Wy jesteście magią!  

czwartek, 21 lutego 2013

Alfa i Omegon



    Witajcie!

   Dziś zaczynam prowadzić tego bloga. Czym on będzie? Jakie są jego cele? Na co to wszystko? Już pośpiesznie odpowiadam na powyższe pytania!
Blog, najszerzej mówiąc, będzie poruszać tematy związane z magią. O magii dowiaduję się z przeróżnych źródeł i właśnie wiedzę z nich będę Wam przekazywać. Nie chce jednak, aby były to suche, beznamiętne gnioty – jednak słowa, które zachęcą Was do przemyśleń, do refleksji, pomogą w pewnych sprawach, poszerzą punkt widzenia i nie tylko. Kto wie, co znajdziecie dla siebie na tym blogu w niedalekiej przyszłości? Sam mogę Wam już teraz obiecać dawkę własnych doświadczeń, przemyśleń, opisów spotkań z niezwykłymi ludźmi często popartymi wiedzą z ksiąg magicznych i… naukowych!
   Dobrze, dobrze… Pewnie niektórzy pomyślą „Magia… Przecież to nie istnieje!”. Czyżby? Z czasem pokaże Wam, ileż jest magii w otaczającym nas Świecie, w naszym życiu! Niezmiernie się zdziwicie. Jednak Ci z Was, którzy coś wiedzą na tematy magiczne, pewnie zauważyli ważną sprawę, którą chce wyjaśnić. Magia, w rzeczy samej, jest czymś przedwiecznym, danym człowiekowi in illo tempore (łać. „w onym czasie”, w mitycznym początku świata - jak pisał Eliade) a tym samym czymś związanym niezwykle mocno z przyrodą i naturą, więc – jak odnaleźć ją w wielkich dżunglach, jednak 
betonowych? 
  
 Żyjemy w czasach, gdy człowiek utracił wiele ze swych więzi z pierwotną naturą, z której przecież się wywodzimy. Wielu badaczy społecznych zauważa nadejście doby, gdy cywilizacja wyssała z nas duchowość, zastępując ją wszelkiego rodzaju mechanizmami : zegarka, firmy, kasy fiskalnej… Czy oznacza to, że technologia wyparła tradycje i pierwociny Świata, a cywilizacja zniszczyła pierwotną naturę, a tym samym magię? Mam już dość nieustannego sporu między Naturą a Kulturą. Pora, aby te dwie siły pogodziły się, tak samo jak wszystko to, co w sobie zawierają.  I właśnie celem tego bloga jest pokazanie, ile magii tkwi między starymi kamienicami, w naszych domach, w nas samych i jak praktykować ją dzisiaj, chociażby w zaciszu własnego pokoju czy w kawiarni z  przyjaciółmi. Zdziwicie się, naprawdę, ile magii otacza Was w wielkim mieście (i nie mówię tu o sieci bezprzewodowej!).



   Kończę i już niebawem spodziewajcie się, mam nadzieję, interesującego Was i rzetelnego wpisu! Pamiętajcie – krok po kroku i dotrzemy do końca. Niech ten post będzie symbolicznym początkiem, pierwszym tchnieniem tego bloga – jego Alfą. Z każdym kolejnym będziemy zbliżać się ku omedze, jednak nie jest pewne, czy kiedykolwiek uda się nam osiągnąć koniec tematu „magia”, dlatego bezpieczniej powiedzieć, iż zaczynamy od Alfy a idziemy w kierunku Omegonu.